Odpowiedź :
Odpowiedź:
Z perspektywy Soni:
Rodion Romanowicz budzi moje ogromne współczucie. Ma dobre serce i wiem, że jest zdolny do szlachetnych czynów – to przecież on pomógł nam, gdy zmarł mój ojciec. Potrafi być taki czuły i jednocześnie okrutny. Kpi z mojej sytuacji, choć wie, że nie miałam wyboru. Żeruje na moich obawach dotyczących przyszłości Poli, Koli i Lidoczki. Z okrutną ironią pyta mnie o Boga, choć nie wiem, czy w Niego wierzy. To wielki grzesznik, więc tym bardziej zasługuje na litość.
Dzisiaj przyszedł do mnie – miał tak dziwny wyraz oczu, że się go bałam. Rozmawialiśmy o Katarzynie Iwanownie i dziwił się, że bronię macochy. Nie rozumiem, dlaczego tak zainteresował go temat morderstwa ani dlaczego poprosił mnie o to, bym przeczytała fragment o wskrzeszeniu Łazarza. Ta Ewangelia nas do siebie zbliżyła – może Rodion zrozumie, że go kocham? Słowa Biblii wyraźnie wywarły na nim wrażenie, sama to widziałam! Wiem, że ten człowiek bardzo cierpi, a jego arogancja to jedynie maska. Mówił coś o wspólnych punktach, o przekraczaniu granic.
Nie rozumiem, co miał na myśli! I właściwie dlaczego twierdzi, że zna tożsamość mordercy? Skąd mógłby to wiedzieć? Dlaczego mnie dręczy, choć jednocześnie patrzy na mnie tak łagodnie? Mój Boże, co z tego może wyniknąć?
Wyjaśnienie: