Odpowiedź :
Odpowiedź:
Gdyby w umiejętny sposób sprzedać wizerunek autora, stałby się nie mniej popularny niż jego muzyka: pozbawiony powołania ksiądz, żądny sławy i pieniędzy bohater skandali. Słynął z próżności i pychy. Bardzo źle znosił krytykę. Chełpił się sławą i kontaktami z możnymi tego świata, przechwalał się twierdząc, że szybciej pisze swoje koncerty niż przepisują je później kopiści. W opinii współczesnych był jednak przede wszystkim genialnym skrzypkiem i tylko przeciętnym kompozytorem. Kiedy po 200 latach zapomnienia odkrywano go na nowo, złą kompozytorską sławę podtrzymał Igor Strawiński twierdząc, że Antonio Vivaldi napisał 400 razy ten sam koncert. Był rzeczywiście mistrzem kompozytorskiego recyklingu, powtarzania i przetwarzania własnej muzyki. Ale wiedząc o tym, jesteśmy nią wciąż zafascynowani, chcemy poznawać nowe jej odczytania i pierwsze wykonania odkrywanych z rękopisów utworów. Przyczynił się do tego ruch wykonawstwa historycznie poinformowanego (gra na dawnych instrumentach zgodnie z zasadami estetycznymi danej epoki), szczególnie interpretacje włoskich zespołów, pokazujących muzykę Antonia Vivaldiego jako świat pełen gwałtownych namiętności, zaskakujący słuchaczy nieprzewidywanymi zwrotami akcji.
Gry na skrzypcach uczył go ojciec Giovanni Battista. Antonio nie był „cudownym dzieckiem” (miał 18 lat dając pierwszy odnotowany występ), co może tłumaczyć decyzję rodziców, że przeznaczeniem syna będzie kapłaństwo. Od 15. roku życia w weneckich kościołach przygotowywał się do przyjęcia święceń, które otrzymał przed 25 urodzinami. Pół roku później został profesorem skrzypiec w jednym z czterech weneckich sierocińców, żeńskim Ospedale della Pietà, instytucji, z którą związany był z przerwami przez 35 lat. Ta nazwa pojawia się w komentarzach do wielu jego utworów komponowanych dla wybitnie utalentowanych uczennic. Tworzył liczne koncerty, ale także wokalno-instrumentalne utwory religijne, które pisał przyjmując kolejne obowiązki (z czasem odpowiadał także za pracę orkiestry i chóru). Muzyka służyła w Pietá jednemu celowi — oprawie nabożeństw. Ich poziom musiał być naprawdę imponujący — przyciągały wenecką arystokrację i zagranicznych turystów, pełniąc funkcję dzisiejszych koncertów.