👤

Temat 2. Jak znaczenie dla zbiorowości mają historie o męczeństwie i bohaterstwie ich członków? Rozważ temat i uzasadnij swoje stanowisko. W tym celu zanalizuj podany fragment Dziadów cz. III oraz odwołaj się do całości utworu i innego tekstu. Twoja praca powinna liczyć co najmniej 250 słów.
ADOLF
Wszyscy zbliżają się i słuchają
Znałem go będąc dzieckiem; — był on wtenczas młody,
Żywy, dowcipny, wesół i sławny z urody;
Był duszą towarzystwa; gdzie się tylko zjawił.
Wszystkich opowiadaniem i żartami bawił;
Lubił dzieci, i często brał mię na kolana,
U dzieci miał on tytuł «wesołego pana».
Pamiętam włosy jego, — nieraz ręce moje
Plątałem w jasnych włosów kędzierzawe zwoje.
Wzrok pamiętam, — musiał być wesoły, niewinny,
Bo kiedy patrzył na nas, zdawał się dziecinny;
I patrząc na nas, wabił nas do swej źrenicy,
Patrząc nań, myśleliśmy, żeśmy rówiennicy.
On wtenczas miał się żenić; — pomnę, że przynosił
Dzieciom dary swej przyszłej i na ślub nas prosił.
Potem długo nie przyszedł, i mówiono w domu,
Że nie wiedzieć gdzie zniknął, umknął po kryjomu,
Szuka rząd, ale śladu dotąd nie wytropił, —
Na koniec powiedziano: zabił się, utopił.
Policyja dowodem stwierdziła domysły,
Znaleziono płaszcz jego nad brzegami Wisły;
Przyniesiono płaszcz żonie — poznała — on zginął;
Trupa nie znaleziono — i tak rok przeminął.
Dlaczegóż on się zabił? — pytano, badano,
Żałowano, płakano; wreszcie — zapomniano.
I minęło dwa lata. Jednego wieczora
Więźniów do Belwederu wiedziono z klasztora.
Wieczór ciemny i dżdżysty; — nie wiem, czy przypadkiem,
Czy umyślnie ktoś był tej procesyi świadkiem;
Może jeden z odważnych warszawskich młodzieńców,
Którzy śledzą pobytu i nazwiska jeńców:
Warty stały w ulicach, głucho było w mieście —
Wtem ktoś zza muru krzyknął: «Więźnie, kto jesteście?»
Sto ozwało się imion; — śród nich dosłyszano
Jego imię, i żonie nazajutrz znać dano.
Pisała i latała, prosiła, błagała,
Lecz prócz tego imienia — nic nie posłyszała.
I znowu lat trzy przeszło bez śladu, bez wieści.
Lecz nie wiedzieć kto szerzył w Warszawie powieści,
Że on żyje, że męczą, że przyznać się wzbrania
I że dotąd nie złożył żadnego wyznania;
Że mu przez wiele nocy spać nie dozwolano,
Że karmiono śledziami i pić nie dawano;
Że pojono opijum, nasyłano strachy,
Larwy; że łaskotano w podeszwy, pod pachy —
Lecz wkrótce innych wzięto, o innych zaczęli
Mówić; żona płakała, wszyscy zapomnieli.
Aż niedawno przed domem żony w nocy dzwonią —
Otworzono: Oficer i żandarm pod bronią,
I więzień. — On — każą dać pióra i papieru;
Podpisać, że wrócony żywy z Belwederu.
Wzięli podpis, i palcem pogroziwszy: «Jeśli
Wydasz…» — i nie skończyli; jak weszli, odeszli.
To on był. — Biegę widzieć, przyjaciel ostrzega:
«Nie idź dzisiaj, bo spotkasz pod wrotami szpiega».
Idę nazajutrz, w progu policejskie draby;
Idę w tydzień, on sam mię nie przyjmuje, słaby.
Aż niedawno za miastem w pojeździe spotkałem —
Powiedziano, że to on, bo go nie poznałem.
Utył, ale to była okropna otyłość:
Wydęła go zła strawa i powietrza zgniłość;
Policzki mu nabrzmiały, pożółkły i zbladły,
W czole zmarszczki pół wieku, włosy wszystkie spadły.
Witam, on mię nie poznał, nie chciał mówić do mnie,
Mówię, kto jestem, patrzy na mnie bezprzytomnie.
Gdym dawnej znajomości szczegóły powiadał,
Wtenczas on oczy we mnie utopił i badał.
W miesiąc poszedłem znowu, myśliłem, że zdoła
Rozpatrzyć się na świecie i pamięć przywoła.
Lecz tyle tysięcy dni był pod śledztwa próbą,
Tyle tysięcy nocy rozmawiał sam z sobą,
Tyle lat go badały mękami tyrany,
Tyle lat otaczały słuch mające ściany;
A całą jego było obroną — milczenie,
A całym jego były towarzystwem — cienie;
(…) Pytany, myśląc zawsze, że jest w swym więzieniu,
Ucieka w głąb pokoju i tam pada w cieniu,
Krzycząc zawsze dwa słowa: «Nic nie wiem, nie powiem!»
I te dwa słowa — jego stały się przysłowiem;
I długo przed nim płacze na kolanach żona
I dziecko, nim on bojaźń i wstręt swój pokona.
Przeszłą niewolę lubią opiewać więźniowie;
Myśliłem, że on ją nam najlepiej opowie,
Wyda na jaw spod ziemi i spod straży zbirów
Dzieje swe, dzieje wszystkich Polski bohatyrów: —
Bo teraz Polska żyje, kwitnie w ziemi cieniach,
Jej dzieje na Sybirze, w twierdzach i więzieniach.
I cóż on na pytania moje odpowiedział?
Że o swoich cierpieniach sam już nic nie wiedział,
Nie pomniał. — Jego pamięć zapisana cała
Jak księga herkulańska pod ziemią spróchniała:
Sam autor zmartwychwstały nie umie w niej czytać,
Rzekł tylko: «Będą o to Pana Boga pytać,
On to wszystko zapisał, wszystko mnie opowie».
ADOLF łzy ociera
Długie milczenie
DAMA MŁODA
do LITERATA
Czemu to o tym pisać nie chcecie, Panowie?


Odpowiedź :

Odpowiedź:

Wszyscy zbliżają się i słuchają

Znałem go będąc dzieckiem; — był on wtenczas młody,

Żywy, dowcipny, wesół i sławny z urody;

Był duszą towarzystwa; gdzie się tylko zjawił.

Wszystkich opowiadaniem i żartami bawił;

Lubił dzieci, i często brał mię na kolana,

U dzieci miał on tytuł «wesołego pana».

Pamiętam włosy jego, — nieraz ręce moje

Plątałem w jasnych włosów kędzierzawe zwoje.

Wzrok pamiętam, — musiał być wesoły, niewinny,

Bo kiedy patrzył na nas, zdawał się dziecinny;

I patrząc na nas, wabił nas do swej źrenicy,

Patrząc nań, myśleliśmy, żeśmy rówiennicy.

On wtenczas miał się żenić; — pomnę, że przynosił

Dzieciom dary swej przyszłej i na ślub nas prosił.

Potem długo nie przyszedł, i mówiono w domu,

Że nie wiedzieć gdzie zniknął, umknął po kryjomu,

Szuka rząd, ale śladu dotąd nie wytropił, —

Na koniec powiedziano: zabił się, utopił.

Policyja dowodem stwierdziła domysły,

Znaleziono płaszcz jego nad brzegami Wisły;

Przyniesiono płaszcz żonie — poznała — on zginął;

Trupa nie znaleziono — i tak rok przeminął.

Dlaczegóż on się zabił? — pytano, badano,

Żałowano, płakano; wreszcie — zapomniano.

I minęło dwa lata. Jednego wieczora

Więźniów do Belwederu wiedziono z klasztora.

Wieczór ciemny i dżdżysty; — nie wiem, czy przypadkiem,

Czy umyślnie ktoś był tej procesyi świadkiem;

Może jeden z odważnych warszawskich młodzieńców,

Którzy śledzą pobytu i nazwiska jeńców:

Warty stały w ulicach, głucho było w mieście —

Wtem ktoś zza muru krzyknął: «Więźnie, kto jesteście?»

Sto ozwało się imion; — śród nich dosłyszano

Jego imię, i żonie nazajutrz znać dano.

Pisała i latała, prosiła, błagała,

Lecz prócz tego imienia — nic nie posłyszała.

I znowu lat trzy przeszło bez śladu, bez wieści.

Lecz nie wiedzieć kto szerzył w Warszawie powieści,

Że on żyje, że męczą, że przyznać się wzbrania

I że dotąd nie złożył żadnego wyznania;

Że mu przez wiele nocy spać nie dozwolano,

Że karmiono śledziami i pić nie dawano;

Że pojono opijum, nasyłano strachy,

Larwy; że łaskotano w podeszwy, pod pachy —

Lecz wkrótce innych wzięto, o innych zaczęli

Mówić; żona płakała, wszyscy zapomnieli.

Aż niedawno przed domem żony w nocy dzwonią —

Otworzono: Oficer i żandarm pod bronią,

I więzień. — On — każą dać pióra i papieru;

Podpisać, że wrócony żywy z Belwederu.

Wzięli podpis, i palcem pogroziwszy: «Jeśli

Wydasz…» — i nie skończyli; jak weszli, odeszli.

To on był. — Biegę widzieć, przyjaciel ostrzega:

«Nie idź dzisiaj, bo spotkasz pod wrotami szpiega».

Idę nazajutrz, w progu policejskie draby;

Idę w tydzień, on sam mię nie przyjmuje, słaby.

Aż niedawno za miastem w pojeździe spotkałem —

Powiedziano, że to on, bo go nie poznałem.

Utył, ale to była okropna otyłość:

Wydęła go zła strawa i powietrza zgniłość;

Policzki mu nabrzmiały, pożółkły i zbladły,

W czole zmarszczki pół wieku, włosy wszystkie spadły.

Witam, on mię nie poznał, nie chciał mówić do mnie,

Mówię, kto jestem, patrzy na mnie bezprzytomnie.

Gdym dawnej znajomości szczegóły powiadał,

Wtenczas on oczy we mnie utopił i badał.

W miesiąc poszedłem znowu, myśliłem, że zdoła

Rozpatrzyć się na świecie i pamięć przywoła.

Lecz tyle tysięcy dni był pod śledztwa próbą,

Tyle tysięcy nocy rozmawiał sam z sobą,

Tyle lat go badały mękami tyrany,

Tyle lat otaczały słuch mające ściany;

A całą jego było obroną — milczenie,

A całym jego były towarzystwem — cienie;

(…) Pytany, myśląc zawsze, że jest w swym więzieniu,

Ucieka w głąb pokoju i tam pada w cieniu,

Krzycząc zawsze dwa słowa: «Nic nie wiem, nie powiem!»

I te dwa słowa — jego stały się przysłowiem;

I długo przed nim płacze na kolanach żona

I dziecko, nim on bojaźń i wstręt swój pokona.

Przeszłą niewolę lubią opiewać więźniowie;

Myśliłem, że on ją nam najlepiej opowie,

Wyda na jaw spod ziemi i spod straży zbirów

Dzieje swe, dzieje wszystkich Polski bohatyrów: —

Bo teraz Polska żyje, kwitnie w ziemi cieniach,

Jej dzieje na Sybirze, w twierdzach i więzieniach.

I cóż on na pytania moje odpowiedział?

Że o swoich cierpieniach sam już nic nie wiedział,

Nie pomniał. — Jego pamięć zapisana cała

Jak księga herkulańska pod ziemią spróchniała:

Sam autor zmartwychwstały nie umie w niej czytać,

Rzekł tylko: «Będą o to Pana Boga pytać,

On to wszystko zapisał, wszystko mnie opowie».

ADOLF łzy ociera

Długie milczenie

DAMA MŁODA

do LITERATA

Wyjaśnienie:

pozdro

On Studier: Inne Pytanie